Marek Ambroży Kitliński (ur. 01 stycznia 1949 w Hrubieszowie).
W Młodości zawodnik sekcji lekkoatletycznej, legitymujący się wynikami na poziomie II klasy sportowej.
Trener Klasy pierwszej, nauczyciel dyplomowany w szkole Podstawowej Nr.2 oraz Gimnazjum Nr.2. Przez 33 lata trener sekcji lekkoatletycznej w Unii Hrubieszów, prezes Okręgowego Związku Lekkiej Atletyki w Zamościu. Prezes Środowiska 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej, członek Zarządu Towarzystwa Regionalnego Hrubieszowskiego. Autor najobszerniejszych publikacji od czasów powojennych pod tytułem „Antologia Sportu Hrubieszowskiego” oraz „Historia i współczesność sportu na terenie powiatu hrubieszowskiego”.
Guillermo Vilas, słynny argentyński tenisista twierdził, że „Sport jest moją religią”. Co Pan myśli o takim podejściu do sportu?
Myślę, że powiedział to trochę zbyt „górnolotnie” lub w przenośni. Osobiście uważam, że nie powinno się nawet porównywać tych dwóch sfer. Z pewnością portowiec na jego poziomie od najmłodszych lat podporządkował swój czas, zdrowie i wszelkie działania, aby osiągnąć światowy poziom i pieniądze. Wielu próbowało, a zostali daleko za nim jeśli chodzi o osiągnięcia, więc może za to dziękować Bogu.
Lekkoatletyka to "królowa sportu” – jest w niej magia, rywalizacja indywidualna, w której każdy musi liczyć na siebie, czy to w biegu, czy w skoku, czy w rzucie. Jak Pan to odbiera?
Lekkoatletyka proponuje tyle różnych konkurencji, że każdy może znaleźć dla siebie miejsce, zarówno wysoki, jak i niski, szczupły czy atletycznie zbudowany, itd. Podobnie każdy kibic może znaleźć coś dla siebie interesującego i pasjonować się rywalizacją, która jest dynamiczna i często w trakcie trwania konkurencji zmienia kolejność zawodników. W przypadku biegaczy często o lokatach decydują nawet tysięczne części sekundy, a w konkurencjach technicznych – ostatnia kolejka. Za tydzień, dwa, miesiąc kolejność i wyniki mogą być juz zupełnie inne i jednym przyniosą radość, a innym gorycz porażki. Dodam jednak, że w lekkoatletyce jest nie tylko rywalizacja indywidualna, bo są na przykład sztafety, Puchary Świata i Europy, ligi, i inne tego typu zawody, w których wszyscy uczestniczy gromadzą punkty dla swojej drużyny.
Jako trener przez wiele lat wychował Pan setki sportowców, którzy prezentowali poziom ogólnopolski, a nawet jeszcze wyższy. Jak to wygląda w dzisiejszych czasach? Czy obecni sportowcy mają wystarczająco dobre warunki, aby osiągnąć doskonałe wyniki w swojej dyscyplinie?
Jeśli chodzi o warunki panujące za moich czasów, to przypominam sobie, że prawdziwą kuźnią talentów i podnoszenia swoich umiejętności były takie miejsca jak tzw. „Barak”, czyli budynek z ropowaną podłogą i sceną, szkolne korytarze, bieżnia żużlowa, itp. Po treningu, nawet w zimie myto się i uzupełniano płyny pod pompą stojącą na dworze. Na lekcjach wf, najczęściej robiono składy i rąbano w „piłę”.
Udało mi się to zmienić, wprowadzić liczne zajęcia pozalekcyjne, a osiągane sukcesy i atmosfera powodowały, że byli chętni do udziału w zajęciach. Jakie warunki w Hrubieszowie są obecnie, każdy widzi – są o niebo lepsze, a mogą i wierzę, że będą jeszcze lepsze. Mówi się, że młodzież obecnie ma wiele lżejszych zainteresowań, ale ja z uporem będę twierdził – na sport będą chętni, ale pod warunkiem, że ten, kto zachęca sam będzie płonąć zapałem! Przykładem niech będzie sekcja podnoszenia ciężarów, karate kyokushin, modelarstwo sportowe, a także nieliczne rodzynki lekkoatletyczne, a nawet piłkarskie.
Wszyscy uwielbiamy Pańskie powiedzenia, czy moglibyśmy usłyszeć kilka z nich dotyczących zawodów sportowych czy obozów?
– Sport jest dla ludzi twardych. Mięczak w nim nie ma czego szukać. Jeżeli zaczynasz się nad sobą użalać nic nie osiągniesz.
– Jeżeli jesteś już na ostatniej prostej, to obojętnie, na którym jesteś miejscu, przyśpiesz i nie zwalniaj, bo za metą czeka twój trener.
– Jeżeli startujesz w biegu przełajowym, żadnych przeszkód nie omijaj, nie warto tracić czasu.
– Trener wykrzykuje ci to czego nie chcesz słyszeć, widzi to czego nie chciałbyś, aby widział. Po to żebyś był lub była kimś, kim chcesz być.
– Dzień bez treningu lub trening wykonany byle jak, to stracony czas w dążeniu do sukcesów.
– Im więcej wylejesz potu na treningu, tym mniej na zawodach.
– Reprezentowanie klasy, szkoły to zaszczyt, a zarazem początek drogi, aby bronić barw biało- czerwonych nie tylko w sporcie.
– Pokonałeś wszystkich, podziękuj rywalom za walkę, nigdy ich nie lekceważ, bo nigdy nie wiadomo, jak będzie następnym razem.
– Źle ci idzie, przełam to, skąd wiesz, czy rywale nie czują się jeszcze gorzej.
– Nauka i sport – pogódź to, bo nie widomo, co się może wydarzyć i do czego zmusi cię życie.
– Sam trening to za mało, potrzeba innych działań, aby zostać mistrzem. Regeneracja, jedzenie, sen, ubiór, itp. Laicy mogą myśleć z ironią „o! latają!”, ale to naprawdę jest ciężka praca i wiele wyrzeczeń.
Czego chciałby Pan życzyć hrubieszowskiemu sportowi z okazji 100-lecia jego istnienia?
Na początek chciałem podziękować, że mogłem przez kilkadziesiąt lat z pełną pasją w różnych rolach w nim uczestniczyć. Obecnym sportowcom i trenerom, życzę aby do tego dołożyli swoje, a nawet i więcej. I jeszcze jedno: szkoda, że, sława sportowca jest krótka, kiedy kończy karierę, uchodzi w cień. Dlatego uważam, że co zapisane, to nie będzie zapomniane. I robię to, staram się zapisywać historię hrubieszowskiego sportu w miarę możliwości, mógłbym społecznie przygotować jeszcze np. kilkanaście książek z dyscyplin sportowych uprawianych w Hrubieszowie i powiecie hrubieszowskim, kalendarium 100-lecia, wydarzenia z każdego roku, itd. Niestety, brakuje funduszy na publikację. Proponowałem też, aby przy okazji 100-lecia stworzyć w hali HOSiR mini muzeum, ponieważ wiele trofeów sportowych, stary sprzęt i ubiór sportowy czy zdjęć przepada po śmierci sportowców. Więc życzę, aby coś takiego powstało w przyszłości, może na 105-lecie. Przypomnę się, jak dożyję!
Komentarze